Forum poświęcone wszystkiemu. Jeśli nudzi Ci się to konciecznie musisz tu częściej wpadać ^^
Strony: 1
Pociąg był zatłoczony. Ciężko było mi się przecisnąć, ale w końcu dopchałam się do przedziału na końcu. Ehh… Ludzie to mają pomysły. Żebym musiała udawać uczennicę. No cóż, trochę się pobawię. Nazwę to urlopem. Odpocznę po ciężkich chwilach, jakie ostatnio mnie spotykają. Niekończące się bitwy- coś, co bywa męczące.
Należę do Aniołów Śmierci, nazywają nas też Posłańcami. Jesteśmy bardzo potężni i władamy śmiercią. Wiele istot nie zdaje sobie sprawy z naszego istnienia. Większość z nich wierzy w Boga i dobre Anioły. Śmierć wyobrażają sobie jako szkielet w pelerynie i z kosą. Jednak od odbierania życia są Anioły Śmierci. Niektóre Anioły są ludźmi, inne wampirami. Nasze rasy mieszają się. Aniołami zostają tylko wybrani. Mnie wybrano wiele lat temu, ale żyję w ciele wydającym się być bardzo młodym.
****
Ktoś wszedł do ,,mojego” przedziału. Był to jakiś tleniony chłopak w towarzystwie dwóch wyrośniętych chłopaków, bardzo podobnych do goryli. Usiedli bez słowa. Tleniony obok mnie, goryle naprzeciwko.
- Cześć- odezwał się blondyn.- Jestem Draco Malfoy, a ty?
- Carmen Black- odparłam opierając głowę o szybę.
- Jesteś nowa- bardziej stwierdził niż zapytał.
- Zgadza się- ziewnęłam.- Z jakiego domu jesteś?
- Slytherin.
- Mnie przydzielili do Gryfcia- mruknęłam leniwie.
- Gryfonka…Crabbe, Goyle. Idziemy.
Wyszli. Zostałam sama, ale nie na długo. Do przedziału wszedł jakiś auror.
- W porządku?- zapytał.- Sprawdzam bezpieczeństwo.
- W porz…- odwróciłam się do aurora.
Jego widok mnie zdziwił, nie mniej niż mój jego. Po chwili mierzenia się spojrzeniami, odezwałam się pierwsza:
- Co ty tu robisz?
- Mógłbym zapytać o to samo- odparł.
- Zlecenie. A ty?
- Rozkazy.
To nie był auror. Co to, to nie. Chłopak należał do Aniołów, ale odszedł dawno temu. Potem go już nie spotkałam. Aż do teraz. Nic się nie zmienił. Był tym samym przystojnym chłopakiem, z którym dawniej byłam zaprzyjaźniona. Byłam to dobre określenie. Pokłóciliśmy się dawno temu.
- Czym się zajmujesz?- zapytałam.
- Należę do Bractwa Śmierci, a ty zapewne dalej jesteś Aniołem.
- Zgadza się. Keane Geene, były Anioł Śmierci, teraz członek Bractwa Śmierci. Nazwa śmierć chyba nie przestanie ci towarzyszyć.
- Możliwe.
Odwrócił się do mnie plecami.
- Mam nadzieję, że nasza dawna przyjaźń powróci- dodał jeszcze i odszedł.
Spojrzałam na widok za oknem. Wspomnienie naszej przyjaźni powróciło z chwilą, gdy zobaczyłam Geene’a. Wspólne wygłupy, wspólne dorastanie, wspólne zainteresowania… Mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Odeszło to z chwilą, kiedy powiedziałam Keane’owi co sądzę o jego ,,przyjaciółce”. To ona nas skłóciła. Swoją zawiścią zniszczyła naszą długoletnią przyjaźń. Próżna bogaczka chcąca mieć Keane’a tylko dla siebie. Zwracałam jej na to uwagę, jednak mnie ignorowała. Mogłam zrobić jej jakieś świństwo, lecz wtedy Geene znienawidziłby mnie jeszcze bardziej. Był zakochany, a takiego trudno przywołać do porządku. Kiedy jego ukochana zakazała mu spotkań ze mną, zakończył je. Gdy tylko poznał się na partnerce, było za późno. Wściekła nie chciałam z nim rozmawiać. Odszedł.
****
Ziewnęłam. Słońce chyliło się ku zachodowi. Postanowiłam zarzucić na siebie szkolną szatę. Zmaterializowała się na siedzeniu przede mną. Założyłam ją.
Pociąg zaczął zwalniać, aż w końcu się zatrzymał. Wyszłam na stację. Niektórzy uczniowie dziwnie mi się przyglądali. Nic dziwnego, nie należałam do skromnie ubranych cnotliwych panienek. Miałam kolczyki w niektórych miejscach na ciele, mroczny ubiór (bojówki, bezrękawnik, a na nim bluza, buty do kolan, do których włożyłam nogawki spodni, dużo ćwieków, czarnego i czerwonego koloru) do tego czarne włosy z czerwonymi pasemkami, bursztynowe oczy, oraz sporo metalu i srebra (bransolety, pierścienie i tym podobne). Wzbudzałam podejrzliwość i strach. Nie ma co, nie lubię ubierać się tak zwanie normalnie. Wolę robić furorę. Wyglądu dopełniały ciemne przeciwsłoneczne okulary.
****
Doskonale słyszałam poszeptywania za swoimi plecami w Wielkiej Sali. Między innymi pojawiły się słowa określające mnie jako nienormalną metalówę lub satanistkę. Ci to mają pomysły.
- Cześć- ktoś usiadł obok mnie.- Nazywam się Neville Longbottom, a ty?
- Carmen Black- odparłam zerkając na chłopaka.- Nie boisz się do mnie podejść?- zapytałam.
- Nie. Na początku tylko myślałem jak cię zagadać nie będąc poszczuty jakimś zaklęciem. Ale dopiero potem uświadomiłem sobie, że gdybyś była agresywna, przebywałaś w Slytherinie.
- Mądrze- mruknęłam.
- Twoje nazwisko… Znam je.
- Nie dziwne. Dosyć popularne w tych rejonach.
- Często je spotykam.
- Ja też, ale nikt je noszący nie jest moim krewnym. Nie mam żadnej rodziny.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. To nie twoja wina, że oni nie żyją. A tak poza tematem, z którego rocznika jesteś?
- Szósty, a ty?
- Również.
Wzięłam puchar stojący w zasięgu mojej ręki. Po chwili zamiast dyniowego soku pojawił się gęsty czerwony płyn. Napiłam się. Krew zapulsowała w moich żyłach. Moje oczy błysnęły.
- Co to jest?- zapytał Neville.
- Nie chcesz wiedzieć- odparłam.- Nie chcesz.
Odłożyłam puchar. Longbottom podniósł go i powąchał jego zawartość. Ciekawą minę zrobił gdy poczuł zapach krwi.
- Nikt dla niej nie zginął- mruknęłam.- Nie masz się czego bać, muszę ją co jakiś czas pić.
Nie odpowiedział. Spojrzał na mnie ze strachem.
- Dumbledore wie?- zapytał.
- O niektórych rzeczach.
- A o krwi?
- Wie, ale to moja sprawa. Nie ma prawa się wtrącać.
Offline
Dopisz, przecież masz fajne teksty. Mnie się podobają
Offline
Zawsze coś się znajdzie;) głowa do góry i palce do klawiatury;)
Offline
Jejku, mama rzadko czas na kompa się dorwać ehh, brat mógłby w końcu się wyprowdzić
mam nadzieję, ze w koncu uda mi się coś dopisać
Offline
Strony: 1